środa, 1 grudnia 2010

Kudłaty aniołek czyli „Pan kotek był chory”

Wybór kolejnego członka rodziny odbył się tak samo przypadkowo i na łapu-capu. Szybki przegląd aktualnych sznaucerów średnich – tym razem „pieprz i sól”. Pewna słodka puchata dama w Bydgoszczy zatrzymała nas w poszukiwaniach. Podczas rozmowy z innym hodowcą, który polecił hodowlę w Bydgoszczy usłyszałam zdanie, które zrozumiałam dopiero po paru tygodniach. „Proszę powiedzieć, że chce pani sunię wystawową”. „Ale ja nie zamierzam wystawiać!”.
Wyjazd do Bydgoszczy z pełną wyprawką. Mieszkanie dostosowane do potrzeb gromadki maleństw. Miła pani. „Nasza” Kendi była podczas wizyty niezwykle spokojnym, tulącym się do nas psiakiem. Wydawało nam się zupełnie błędnie, że to reinkarnacja naszej Kamelki. Nie wspominaliśmy o wystawowej, chcieliśmy właśnie tą, która nas zaczarowała już wcześniej, a teraz okazała się aniołkiem.
Sprawa wydała się tuż po przyjeździe do domu. Kendi była po prostu chora, co hodowca przed nami ukrył. Podobnie jak i krzywe zębiska, które dyskwalifikowały w wystawach.
Na szczęście miesiąc leczenia rozwiązał problemy. A krzywe zęby nie były dla nas problemem.

Na przykładzie Kendi nauczyliśmy się prostej prawdy, że dwa psy tej samej rasy może różnić prawie wszystko poza bezwzględną miłością do człowieka. Piekielnie inteligentna paskuda wymagała nie tylko uwagi, ale o rozwiązania problemów, na które nie byliśmy przygotowani. O tym w następnych rozdziałach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz